Volvo XC 40 Recharge to siódma odmiana hybrydy typu plug-in w gamie Volvo. Z gniazdka naładujemy takie modele jak: XC90, V90, V60, S60 i XC60. W Europie w roku ubiegłym 18,5% sprzedaży Volvo stanowiły hybrydy typu plug-in. Plan jest taki, że w 2020 roku przekroczą 20%, a pomóc ma w tym model XC40 Recharge T5.
Jest cholernie drogo. Cennik otwiera kwota 215 500 polskich złotych za wersję Momentum, czyli pozycję drugą z czterech poziomów ekskluzywności Volvo XC40. Pod maską 1,5-litrowa benzyna, 3-cylindrowa, wzmocniona ze 163 koni pociągowych do 180, a moment wynosi 265 niutonometrów. Dodatkowe 160 niutonemetrów oraz 82 konie pociągowe dokłada napęd elektryczny. Silnik spalinowy i elektryczny przenosi napęd na koła przednie, nie tak jak w przypadku innych Hybryd Volvo, gdzie suszarka napędza tylne koła, a spalinowy – przednie.
Dalej. Skrzynia dwusprzęgłowa, siedmiostopniowa, pozwala w trybie Power rozpędzić XC40 do stu kilometrów na godzinę w oszałamiające 7,3 sekundy (tryb Power działa do prędkości 160 km/h, angażując dwa silniki, później elektryk dostaje zadyszki i odpada z gry). Co mamy jeszcze za 215 tysięcy? A no mamy klimatyzację, 18-calowe kapcie, tempomat i całkiem sporo systemów bezpieczeństwa – mało. Chyba że dla kogoś jest najważniejsza emisja dwutlenku węgla, wtedy Volvo oferuje jej bardzo mało, czyli 57 gramów na kilometr. Za topową wersję wyposażenia R-Design musimy wyłożyć minimum 237 800 polskich złotych (pozwolę sobie nie komentować).
Prąd, prąd i jeszcze raz ekologiczny prąd. Na samym prądzie pokonamy z pomocą Bożą 40 kilometrów (akumulator ma pojemność 10,7 kWh). Naładujemy go od 0 do 100% w trzy godziny przy ładowaniu 16A. Z dobrych wieści mamy nową platformę, wabi się SPA. Bateria mieści się w tunelu środkowym, obniża środek ciężkości i nie wpływa na zmniejszenie ilości miejsca w bagażniku, którego pojemność legitymuje się 460 litrami.
Skomentuje to trzema słowami – DROGA TA HYBRYDA.
Skala wąsa