Cofnijmy się siedemnaście lat wstecz, trwa żałoba purystów marki Porsche, trwa żałoba internetowych malkontentów, ich serca zostały zranione nożem, kiedy zadebiutował SUV Cayenne. Producent ze Stuttgartu siedem lat później zadał kolejny cios, luksusową limuzyną Panamerą.
Motoryzacyjni maniacy bardzo często wracają do prekursorów danego modelu, jaki to on nie był „och i ach”, czego nie można powiedzieć o Panamerze – owszem świetnie się prowadziła, jak każde Porsche, ale do najpiękniejszych nie należała. Nowy model to zupełnie inna bajka. Według mnie wygląda z każdej strony fenomenalnie. Wracając do pierwszej generacji, która sprzedała się w ponad 162 tysiącach egzemplarzy, wraz z SUV-em Cayenne stanowią pierwsze skrzypce sprzedażowe. Porsche w swej 70-letniej historii firmy próbowało już stworzyć coś na wzór Panamery – były to prototypy 530 (bazujący na modelu 356), przedłużone warianty 928 czy też czterodrzwiowe coupé 989, jednak nie trafiły do seryjnej produkcji.
Co, ciekawe Panamera była pierwszym luksusowym autem z przekładnią dwusprzęgłową, znienawidzonym ekologicznym systemem start&stop, zawieszeniem pneumatycznym z regulowaną ilością powietrza, a także rozkładanym tylnym spojlerem. Model Panamera był laboratorium testowym innowacyjnych rozwiązań Porsche, które trafiały do innych samochodów marki.
Co do zaoferowania ma limitowana edycja Panamery? 21-calowe kapcie w metalizowanym kolorze białego złota, logo na przednich drzwiach, logo w kabinie a także na progach drzwi, a wewnątrz czarna, częściowo skórzana tapicerka przeszyta nicią w kolorze białego złota. Mamy kilka dodatków ,,w standardzie’’ z listy opcji ogólnodostępnych takich jak: matrycowe reflektory LED, rozpoznawanie znaków drogowych, podgrzewane fotele czy też nagłośnienie BOSE. Co jak co, trzeba przyznać, że jest to nie lada gratka dla kolekcjonerów naklejek, którzy to lubią przepłacić kilkadziesiąt tysięcy ekstra. Jubileuszową Panamerę otwiera wersja z 2,9-litrowym silnikiem o mocy 330 koni pociągowych, na stół trzeba wyłożyć kwotę minimum 522 tysiące, wersja kombi dostępna od 535 tysięcy, aha, jeszcze jest hybryda 462 konna z tym samym silnikiem wspomagana prądem, na stół kładziemy minimum 593 tysiaki.
Co ja sądzę na ten temat? – to co zwykle w większości przypadków jubileuszowych edycji w których to dostajemy ekstra naklejki za kilkadziesiąt tysięcy. Zwykłe dojenie klienta, nic więcej.
Skala wąsa