Rolls Royce Silver Shadow – styl, klasa, kultura

Pogoda iście angielska, od rana pochmurne niebo z przelotnymi opadami deszczu, a przede mną stoi po kapitalnym remoncie silnika 5,3 metra luksusowego jachtu na kołach, a na masce widnieje charakterystyczna figurka – Spirit of Ecstasy wykonana przez brytyjskiego rzeźbiarza Charlesa Stykesa, zwana również Emily, Silver Lady a także Flying Lady. Jest to pochylona do przodu postać kobieca, której szaty rozwiewają się pod wpływem delikatnej bryzy. Legendy głoszą, że inspiracją była kochanka Lorda Johna Waltera Edwarda Douglasa-Scotta-Montagu, współczuję Lordowi jak miał się podpisać czytelnie pełnym imieniem i nazwiskiem w lokalnym urzędzie.

Sylwetka wygląda bardzo dostojnie i luksusowo, rzekłbym, że wytwarza majestatyczną aurę, dyskretne paski od początku do końca nadwozia to ręczna robota. Ręczne malowanie pasków pozostało do dziś, od czternastu lat odpowiada za to Mark Court, ponoć jedyny, który potrafi bez załamań na sześciometrowej limuzynie pędzelkiem namalować prostą trzymilimetrową linię – kapelusze z głów. Następcy Marka ponoć jeszcze nie ma, więc to najlepszy czas, aby aplikować z CV… Mark oprósza auto francuskim pudrem – tak, aby ręka miała poślizg na lakierze, ponoć usługa malowania jednej kreski startuje od pięciu tysięcy euro netto, trzeba przyznać, że jest to okazyjna cena jak na dzieło sztuki.

Gabaryty Srebrnego Cienia w wersji long to poziom obecnie produkowanych wydłużanych limuzyn świętej trójcy niemieckiej, dla niewtajemniczonych jest to w imię Mercedesa, w imię BMW, w  imię Audi amen. Na początek zajmuje miejsce na tylnej kanapie, to bardzo dobre określenie, wielka, miękka, rzekłbym babcina, brakuje tylko rosołu i telewizora z teleexpressem. Jest delikatnie pochylona, ma ogromne zagłówki, muszę przyznać, że w żadnym aucie tak wielkich nie spotkałem. W podłokietniku nie ma lodówki ani nawet uchwytu na szklankę ulubionego whisky – auto ma niespełna 45 lat, więc inżynierowie mogli już o tym pomyśleć, przecież to Rolls Royce, a nie Dacia. Z udogodnień tylnej kanapy lustra z obu stron, oświetlenie z regulacją dwupoziomową: delikatną – bardzo intensywną, elektryczne szyby, popielniczki i zapalniczki, żebyśmy mogli delektować się ulubionym cygarem, tym bardziej dziwi mnie brak uchwytów na szkło, przecież alkohol lubi dym i odwrotnie, no nic.

Dywany, mógłbym poświecić na nie cały artykuł, tak aby najlepiej to zobrazować – jakbym był właścicielem tego Rolls’a, to nie pozwoliłbym nikomu wsiąść do auta bez czystych kapci na zmianę. Najlepiej być boso, gwarantując w ten sposób najlepsze możliwe spa dla naszych stóp. Podsufitka, fotele, boczki drzwi, wszędzie skóry poprzeplatane drewnem orzechowym, czuć pieniądz. Miejsca na nogi sporo, czego nie można powiedzieć o miejscu nad głową, bo dżentelmen powyżej 185 centymetrów powinien rozejrzeć się za wersją cabrio. Miejsca spokojnie wystarczy dla Królowej Elżbiety, ewentualnie Króla Jarosława Pierwszego Szczodrobliwego, inaczej zwanego Jarosław Dwie Wieże (czy też Jarosław i jego stołeczek).

Silver Shadow produkowany był w latach 1965 – 80. Wersje nadwozia: czterodrzwiowy sedan,  dwudrzwiowe coupé, a także dwudrzwiowe cabrio. Do wyboru silniki w związku małżeńskim ze skrzynią automatyczną trzy bądź czterobiegową, widlaste, ekologiczne V8 o pojemności 6,2 litra bądź 6,75. Prezentowany egzemplarz LWB – 6,75 litra o mocy 200 brytyjskich koni pociągowych. Pierwsza paczka po upływie 10 sekund, druga się nie pojawi, gdyż prędkość maksymalna to 190 kilometrów na godzinę. Pali to mniej więcej tyle, co tankowiec (największy statek handlowy), jednak miłośnikom modelu nie odgrywało to większego znaczenia.

Za fajerą pierwsze, co rzuca się w oczy to lusterko wsteczne wielkości pięciu ówcześnie montowanych w autach z efektem ,,rybiego oka’’, widać w nim dobrze siebie, a także pasażerów, nic poza tym. Fotele bez zagłówków, za to z ogromnymi i bardzo wygodnymi podłokietnikami, sterowane elektrycznie za pomocą dźwigni w tunelu środkowym, regulacja góra – dół, przód – tył. Ogrzewanie, klimatyzacja, tempomat, elektryczne szyby przód – tył, radio z czterema głośnikami,  centralny zamek, otwieranie wlewu paliwa, a także bagażnika z fotela kierowcy. Hydropneumatyczne zawieszenie na licencji Citroena, hamulce tarczowe, automatyczna skrzynia biegów, jedwabiście pracujące V8 pod maską – trzeba przyznać, że sprawdza się to dobrze w obecnych standardach.

Co do wrażeń z jazdy, nie jest to komfort na poziomie Citroena Ds21, o którym przeczytacie tutaj – jednakże jest światową klasą. Trudno go przyrównać do jakiegoś auta, przyśpiesza bardzo liniowo i przy tym nie szarpie, buja nim na boki jak poczciwym muscle carem, hamuje przyzwoicie jak na tak leciwe auto, tym bardziej, że do zatrzymania ma prawie 2300 kilogramów. Wieniec kierownicy bardzo cienki, pierwotnie ma się wrażenie manewrując kołami w miejscu, że się go uszkodzi, ale gdy ruszymy wspomaganie zaczyna działać i możemy kierować jednym palcem. Prowadząc musimy pamiętać o tym, że maska jest wielkości Fiata Seicento, to samo dotyczy bagażnika. Szczerze? – gdyby nie małe niuanse w postaci braku uchwytu na whisky, podróżować Srebrnym Cieniem chciałbym tylko na tylnej kanapie w satynowym szlafroku, kapciach z puszkiem z Zakopanego, słuchając szant.

Skala wąsa

Typowy Janusz. . Typowy Janusz 5
Twardziel. Hulk Hogan. Twardziel Hulk Hogan 15
Na co dzień miły i towarzyski. Michał Wołodyjowski. Na co dzień miły i towarzyski Michał Wołodyjowski 18
Showman, sam seks. Freddie Mercury. Showman, sam seks Freddie Mercury 44