Jak dobrze wiecie, od niedawna jestem aktywistą klimatycznym, między innymi propaguję innowacyjną e-mobilność, jaką są hulajnogi elektryczne. Debiutuję na rynku najmniejszy elektryk z rodziny Volkswagena, trochę to przykre, że nie udał się ze starszymi braćmi na pierwszą e-mobilną pielgrzymkę do Watykanu (to by wyjaśniało brak w cenniku opcjonalnego błogosławieństwa oraz flagi Watykanu na desce rozdzielczej). No cóż, dla katolików polecamy model e-tron, a także e-crafter. Volkswagen e-up! – cennik otwiera kwota ponad 96 tysięcy polskich złotych, sprawdźmy jak wypada na tle wersji spalinowej.
Do walki z elektrycznym up-em, staje bojowy up w wersji GTI. Najpierw liczby, e-up ma 83 konie elektryczne, paczka pęka po upływie 12,3 sekundy, a pędzić możemy z prędkością aż 130 kilometrów na godzinę, zasięg ponoć 260 kilometrów. Up GTI to litrowy motor o mocy 115 koni mechanicznych, paczka pęka po upływie 8,8 sekundy, a prędkość maksymalna to niespełna 200 kilometrów na godzinę. O zasięgu nie poruszam ani słowa, bo zajeżdżamy na stację, nie zdążymy kupić ulubionego hot-doga z sosem tysiąca wysp i już możemy kontynuować naszą podróż. O ładowaniu elektryków i pięknych baśni z nimi związanych, jak to o kilka procent możemy w 2,5 h naładować nasz pojazd na stacji szybkiego ładowania, nie chcę słyszeć. Obecnie samochody elektryczne są dla mnie niczym innym jak średniowieczem motoryzacji, udajemy się w podróż, pokonaliśmy już kilka kilometrów, konie muszą odpocząć, a potem trzeba znaleźć jakiś nocleg.
Znajdą się tacy, którzy zarzucą mi, iż powinienem porównywać go z autem spalinowym o podobnej mocy – tak, tylko różnica w cenie wynosi wtedy o niespełna 50 tysięcy mniej (na korzyść auta spalinowego). Dlatego spieszę z wyjaśnieniem, porównujemy z GTI, które to i tak jest tańsze o ponad 30 tysięcy złotych, a ma do zaoferowania pod każdym względem dużo więcej. Najpierw osiągi 12,3 sekundy versus 8,8 sekundy do paczki, to jak porównywać wyścig rozpędzonego kolarza z kulawym, niewidomym pieszym na sto metrów. Co do prędkości maksymalnej nie ma co się wypowiadać, tylko wykwalifikowani kaskaderzy będą pędzić up-em 200 kilometrów na godzinę.
Dział marketingowy Volkswagena uważa, że e-up jest ,,bogato wyposażony’’, trudno się z tym nie zgodzić, jak klasyfikować to auto jako tylko miejski środek transportu, który ma nas przewieźć z punktu A do punktu B – to jest bogato. Dla niektórych bogato to czteropak żubra i opakowanie chipsów, dla innych butelka szampana oraz słoik kawioru. Przyjrzyjmy się zatem, co mamy ekstra kupując wersję GTI versus E (wyposażenia, które mają oba auta nie wspominam). Na korzyść wersji ekologicznej mamy automatyczną klimatyzację 2-strefową versus manualną 1-strefową. Więcej korzyści? – nie ma. Zatem co zyskujemy ekstra kupując GTI?
- przyciemniane tylne szyby
- reflektory przeciwmgielne
- światła do jazdy dziennej w technologii LED
- sportowe zderzaki w kolorze nadwozia
- czerwone zaciski hamulcowe (co świadczy o tym, że są na pewno lepsze)
- lakier biały ,,Pure’’
- obszyta skórą multifunkcjonalną kierownicę
- podgrzewane przednie fotele
- wentylowane, tarczowe przednie hamulce
- zabezpieczenie antykradzieżowe (immobiliser)
- system nagłośnienia Sound Plus 6 głośników (e-up ma dwa)
- ekologiczny system start & stop
- elektryczne, podgrzewane lusterka boczne (e-up ma sterowane ręcznie bez podgrzewania)
Naprawdę, chciałbym się kiedyś chociaż trochę przekonać do elektryków, ale na dzień dzisiejszy to, co ma do zaoferowania na przykład Volkswagen z modelem up to jest niebo a ziemia. Różnica w cenie ponad 30 tysięcy złotych to jest prawie 6 tysięcy litrów paliwa, przyjmując założenia producenta ze spalaniem około 5 litrów, to wykręcimy jakieś 120 tysięcy kilometrów. Nie wspominając o diametralnych różnicach w wyposażeniu, nie wspominając o rozbudowanej sieci w Polsce stacji szybkiego ładowania i nie wspominając o tym jak cholernie długo to trwa. Nie widzę w Polsce żadnych korzyści z posiadania takiego auta. Jak komuś zależy na tym, by być ekologicznym, to niech bierze kanister benzyny i podpali kilka PKS-ów.
Skala wąsa