Nowa klasa S-martfon Mercedes-Benz

Wiecie jak jest z klasą S od Benza? Trzeba się z nią liczyć, czy się to komuś podoba, czy też nie. Trzeba było się z nią liczyć od zawsze, gdyż klasa S wyznaczała standardy i nie jest to pusty slogan, za który mi ktoś zapłacił. Może podeprzyjmy te słowa kilkoma przykładami. Model W116 – po raz pierwszy do limuzyny trafił silnik diesla, po raz pierwszy seryjnie produkowany pojazd wyposażono w system ABS, debiut czteroramiennej kierownicy bezpieczeństwa, pierwszy model z odpornym na wypadki zbiornikiem paliwa (umieszczony nad tylną osią). Model W126 – pierwsze auto z poduszką powietrzną kierowcy, chwilę później z poduszką powietrzną pasażera. O ile mnie pamięć nie myli, to żadne limo nie powstało w takiej ilości egzemplarzy i chyba wyprodukowano coś pod 900 tysięcy sztuk (sedana oraz coupé). Model W140 – prekursor autonomicznej jazdy. W220 – pierwsze niemieckie auto z aktywnym regulowanym zawieszeniem, pierwsze auto z wentylowanymi fotelami, kurtynami powietrznymi, systemem bezkluczykowym, inteligentnym tempomatem utrzymujący bezpieczną odległość od poprzedzającego auta i tak dalej, i tak dalej…

fot. Mercedes-Benz S-Klasa 2020

Co zatem z generacją W223?

Rozczarowuje – przynajmniej na papierze.

Wydaje mi się, ze konkurujący producenci odetchnęli trochę z ulgą, a to dlatego, że nie zostali zbombardowani wieloma nowymi patentami, przez które zostaną daleko w tyle. To znaczy może i jest trochę nowości, ale nie tak istotnych, jak mogłoby się wydawać. Przetestuję, to może zmienię zdanie… Póki co jestem rozczarowany!

fot. Mercedes-Benz S-Klasa 2020

Co do wyglądu zewnętrznego nie ma co się rozwodzić. Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nowa klasa S stylistycznie wpasowuje się w język gamy, mamy trochę CLS-a, trochę CLA, no i Land Rovera Velara. Z tego ostatniego dżentelmena zaczerpnięto wysuwane klamki, bo o ile mnie pamięć nie myli, to chyba w nim zadebiutowały wysuwane klamki… Nawet jeśli nie, to i tak jest do niego trochę podobny, tylko niższy.

Compare imagesCompare images

Klasa S o nomenklaturze W223 urosła i to praktycznie w każdym aspekcie, z tych najistotniejszych to: na długość +54 milimetry, na szerokość +55, rozstaw osi +71, miejsce na nogi dla pasażerów tylnej kanapy +41, natomiast na łokcie +23… aha, jeszcze pojemność bagażnika wzrosła o 20 litrowych butelek koniaku i mierzy teraz 530 butelek (gdyby ktoś chciał przeliczyć na szampany o pojemności 0,75 litra to 706 butelek i jeszcze ze 3 większe łyki). Z przodu też urosła, ale o tym nie wspominam, w końcu to klasa S i liczą się pasażerowie tylnej kanapy.

fot. Mercedes-Benz S-Klasa 2020

Do salonów na rodzimej ziemi klasa S trafi w grudniu bieżącego roku (zwanego rokiem zupy z Wuhan), a do USA i Chin w lutym, a później na pozostałe rynki.

Dawaj, zacznij narzekać, jaśnie wielmożny wąsaty panie!

Chwila moment, póki co słowa uznania.

Fajnie, że jest tylna oś skrętna. Fajnie, że tylne koła skręcą o 10o – będzie łatwiej szoferom manewrować. Swoją drogą to średnica zawracania na poziomie 10,9 metra limuzyny z dłuższym rozstawem osi, która mierzy 5,29 metra – no, no, kapelusze z głów.

Fajnie, że mamy dwa wyświetlacze head-up, a zwłaszcza ten, który, jak to się mawia językiem Mercedesa, „wykorzystuje rozszerzoną rzeczywistość”, a mianowicie wyświetla na szybie wielgachne strzałki, gdzie mamy skręcać, jak mamy rzecz jasna ustawioną nawigację. Obraz wyświetlany na szybie przedniej ma przekątną obrazu na poziomie telewizora mierzącego 77-cali – istne szaleństwo!

Debiutuje udoskonalony system MBUX (sterowanie głosowe), teraz pasażerowie tylnej kanapy będą mogli pogadać ze swoim Mercedesem – fajnie, bo sterowanie głosowe Mecenasa to wzór w klasie.

Fajnie, że mamy nowe skóry, nowe warianty wykończenia i chociaż nie jest to nic innowacyjnego, to dobrze, że jest (wiec umieściłem tę kwestię w dziale „fajnie”, a nie w dziale narzekań).

fot. Mercedes-Benz S-Klasa 2020 - wnętrze

Fajnie, że przednie fotele mają 19 silników, dzięki którym ustawimy fotel idealnie pod nasze plecy. Swoją drogą, to fotele klasy S mają atest kampanii „zdrowe plecy” (cokolwiek to znaczy).

Fajnie, że klasa S jest jednym z najbardziej aerodynamicznych samochodów świata, a zwłaszcza w segmencie luksusowych limuzyn, ale nie jest najbardziej aerodynamiczna, więc trochę nie przystoi. Współczynnik powietrza Cd wynosi od 0,22 (ponownie – cokolwiek to znaczy).

Fajnie, że jeszcze bardziej wyciszono klasę S (rzecz jasna, względem poprzedniej generacji), ale o ile, to już producent nie podaje.

fot. Mercedes-Benz S-Klasa 2020 - wnętrze

Fajnie, że mamy nowe poduszki powietrzne dla pasażerów tylnej kanapy. Poduszka tzw. czołowa, która podczas uderzeń czołowych ma za zadanie zmniejszyć obciążenia działające na głowy i szyje. Natomiast, gdyby ktoś uderzył nas w bok pojazdu, to rozkłada się poduszka wbudowana w fotel kierowcy i zmniejsza ryzyko zetknięcia się głów kierowcy i pasażera. Nie pytajcie mnie, o co w tym chodzi, bo sam nie wiem. Wygląda to na ekstra poduszkę poduszki. Tylko nie wiem, jak miałaby się zetknąć głowa kierowcy i głowa pasażera tylnej kanapy. No nic, nieważne.

fot. Mercedes-Benz S-Klasa 2020 - wnętrze

Fajnie, że poprawiono karoserię, której 50% stanowi aluminium, mamy lepszy poziom bezpieczeństwa, mamy mniejszą masę i większą sztywność.

Zanim zacznę narzekać, to jeszcze fajnie, że mamy same 3-litrowe rzędowe 6-tki. Są oczywiście jednostki benzynowe oraz klekoty (te pierwsze wypluwają od 367 koni pociągowych do 435, a te drugie od 286 do 330). Sprintu do setki nie będę podawał bo to nieistotne… albo podam – póki co ta mocniejsza benzyna rozpędzi się po upływie 4,9 sekundy, a klekot po upływie 5,4 sekundy. Oczywiście nie muszę dodawać, że wszystkie klasy S są z napędem na obie osie, i oczywiście nie muszę mówić, że mają kaganiec na 250 kilometrach na godzinę. Aha, wkrótce dołączy V8-ka ze zintegrowanym rozrusznikoalternatorem, a w 2021 roku pojawi się hybryda typu plug-in z zasięgiem wynoszącym 100 kilometrów w trybie przyjaznym zielonym aktywistom, muchom, a także lokalnym komarom.  

Wreszcie coś ponarzekam!

Mamy tylko 10 programów masażu… To wstyd! Jeszcze większy wstyd to masaż „gorących kamieni” – ma to już od dawna konkurencja! Brakuje masażu sportowego, shiatsu, prenatalnego, no i oczywiście masażu stóp. Wypasiony masaż kosztuje plus minus 100 polskich złotych, to nie przystoi limuzynie za minimum kilkaset tysięcy złotych.

Tak samo nie przystoi dodatkowa podgrzewana poduszka zagłówka… Ja się pytam, a co w gorące dni? No, bardzo nam przykro, ale nie jest wentylowana… A co z masażem głowy, jest? No też nie ma! Wybaczcie mi, ale masaż stóp i głowy to coś wspaniałego, nie wspominając o innych częściach ciała.

fot. Mercedes-Benz S-Klasa 2020 - wnętrze

Mamy tandetny program zwany Energizing – no dosłownie rewolucja, jakiej świat nie widział! Możemy za pomocą komendy głosowej bądź guzika ustawić sobie odpowiednią atmosferę od orzeźwiającej po relaksującą, kończąc na odnowie biologicznej. Mądry Mercedes S-martfon ustawi za nas masaż, odpowiednią muzykę czy też oświetlenie. No normalnie, taka rewolucja, że prawie spadłem z krzesła (po raz kolejny – bo pierwszy to kiedy o tym czytałem).

W 2021 roku zadebiutuje funkcja Drive Pilot – to nic innego, jak jazda w trybie zautomatyzowanym, a działać będzie w sytuacjach dużego natężenia ruchu lub w korkach. Nasz szofer będzie mógł w tym czasie poprzeglądać gołe niewiasty na Instagramie, a my będziemy musieli mu za to płacić.

Wspominałem o tym wielokrotnie, że nie lubię tandetnie przyklejonego tabletu, który jest montowany w miejscu zegarów – szanuję technologię, ale nie lubię. Pytałem dziesiątki osób, komu to się podoba, no i z ręka na sercu powiadam Wam, że nikomu… nawet handlowcom Mercedesa! No nic, w końcu jeden tablet zamiast zegarów to nic złego. Co wówczas robi Mercedes? Ano, wyrzuca wszystkie przyciski, pokrętła, rysik i wstawia jeden wielki tablet… Wcześniej uwielbiałem obsługę Mercedesów, a teraz braknie mi słów. Dramat. Z tyłu są 3 tablety, no ale pal to licho – tam niech będą, nawet wskazane, sprawdzimy pocztę, czy też pooglądamy Netflixa.

fot. Mercedes-Benz S-Klasa 2020 - wnętrze

Sterowanie smartfonem, aby wyjechać z miejsca parkingowego – kolejny dramat. Ile razy z tej funkcji skorzystamy – raz? żeby pokazać, że mamy? Ok, jak mamy więcej znajomych, to będzie trzeba pomnożyć przez ich ilość. Gadżet zupełnie niepotrzebny ani też nie rewolucyjny, bo jest już sporo czasu na rynku.

Opcjonalne zawieszenie zwane E-Active Body Control w przypadku zagrożenia uderzeniem w bok pojazdu, podniesie w ciągu kilku dziesiątych sekundy nadwozie o 80 milimetrów, tym samym neutralizując siłę uderzenia, bo, rzecz jasna, nie przyjmują jej drzwi, a próg pojazdu. Żadna to rewolucja, już jakiś czas jest to w Audi A8. Nie zrozumcie mnie źle, dobrze, że jest, ale szampana nam wyleje. To w końcu nowa klasa S – tu wszystkie nowinki mają być naj-naj.

fot. Mercedes-Benz (materiały prasowe )

Kolejny hit (kit), to światła, które będą rzucać nam na drogę znaki np. koparki, i w ten sposób będą ostrzegać nas o robotach drogowych, jakoby system rozpoznawania znaków nie wystarczał – tandetny festyn, jakich mało. Brakuje tylko, żeby wyświetlały znaki o tym, że zbliżamy się do McDonalda bądź KFC. Dalej. Mercedes chwali się, że te genialne reflektory mają 1,3 miliona mikroluster i na przykład lepiej wycinają nadjeżdżający pojazd, tym samym go nie oślepiając. Wydaje mi się, że wrażenie mają robić te mikrolustra, a czy robią, to sam nie wiem.

Już koniec. Obiecuję.

W nowej klasie S do produkcji wykładzin podłogowych używać będzie się nici pochodzących z recyklingu, a mianowicie ze starych sieci rybackich (czyt. zapewne na pokładzie będzie śmierdzieć rybami).

Mercedes-Benz W223 to z pewnością doskonała limuzyna, ale nie rewolucyjna, jak jej poprzednicy, niby coś wnosi, ale w moim odczuciu to niewiele…

Skala wąsa

Typowy Janusz. . Typowy Janusz 1
Twardziel. Hulk Hogan. Twardziel Hulk Hogan 4
Na codzień miły i towarzyski. Michał Wołodyjowski. Na codzień miły i towarzyski Michał Wołodyjowski 4
Showman, sam seks. Freddie Mercury. Showman, sam seks Freddie Mercury 5