Volkswagen Arteon R-Line Edition już w sprzedaży

Koncern dieselgate wprowadza drapieżną wersję Arteona, wabi się R-line Edition, oferowaną dotąd wyłącznie dla modelu Passat Variant. Trzeba przyznać, że wygląda dobrze, dwukolorowe nadwozie, dedykowany lakier ,,Mondstein’’, co w języku homo sapiens oznacza szary. Do tego przyciemniane szyby, czarny dach, przyjemne błyszczące 20-calowe kapciuszki, z którymi nie wstyd pokazać się na lokalnym festynie.

Na pokładzie znajdują się: modne podświetlenie kabiny, nawigacja, obsługa głosowa, odbiór Radia Maryja w formie DAB+, cyfrowy zestaw wskaźników tkz. Digital Cockpit, bezkluczykowe otwieranie, zamykanie pojazdu, czyli czego dusza zapragnie, koncern ludu da – oczywiście za stosowną opłatą.

W standardzie sporo stróżów czuwa nad nami m.in.: kamera cofania, system wspomagania parkowania, system rozpoznawania znaków drogowych, aktywny tempomat, system wspomagający kierowcę podczas zmiany pasa ruchu.

Silniki Arteona wszystkie mają 4-cylindry, pojemność 2-litrów oraz zaprzężone są z 7-biegową dwusprzęgłową skrzynią biegów. Wszystkie zostały przecenione o 10 tysięcy (piękny chwyt marketingowy, brawa!). Cennik otwiera 2-litrowa benzyna o mocy 190 koni z napędem na przednią oś – trzeba ze skarbonki wyjąć minimum 195 tysięcy polskich złotych. Standardem wersji R-line Edition jest możliwość wyłączenia systemu ESC.

W Arteonie R-line Edition zamontowano adaptacyjne zawieszenie DCC w najnowszej wersji, obniżone o 20 mm. Umożliwia ono według producenta płynną regulację tłumienia amortyzatorów od ustawienia Comfort+ po Sport+. Salony Volkswagena z radością ogłaszają, że wersje R-line Edition można już zamawiać. Na koniec dodam dwa słowa, iż miałem przyjemność testować Arteona z silnikiem benzynowym 2-litrowym o mocy 272 koni pociągowych. Przyznam bez bicia, że to przyjemny wóz na miano  „na co dzień miły i towarzyski Michał Wołodyjowski”, według mnie ma jednak za duża emisję dwutlenku węgla..

Po więcej odsyłam na stronę producenta.